Rodzicielstwo bliskości – sprawdź czy tak wychowujesz swoje dziecko

Rodzicielstwo bliskości – sprawdź czy tak wychowujesz swoje dziecko

1. WSŁUCHUJESZ SIĘ W REALNE POTRZEBY DZIECKA.

Ufając własnej intuicji, patrząc na reakcje dziecka, poznając je, podejmujesz decyzje i robisz to najlepiej jak tylko potrafisz. Nie działasz bezrefleksyjnie pod dyktando otoczenia (mamy, partnera, sąsiadów i innych „doradców”). Przecież Ty i Twoje dziecko znacie się najlepiej. I kropka.

2. ROZMAWIASZ Z DZIECKIEM O EMOCJACH.

Oczywiście, z tym starszym. Choć naukowcy przekonują, że tak naprawdę dzieci rozumieją to, co do nich mówimy na długo przed tym, kiedy nam się wydaje. Nigdy więc nie jest za wcześnie na takie rozmowy. W rodzicielstwie bliskości chodzi o zrozumienie. To tyczy się również emocji. Kiedy wspólnie z maluchem analizujecie, co się z nim dzieje i co czuje, to budujecie porozumienie, a wraz z nim również zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Lepsze to od zrzucania winy za „nieodpowiednie zachowanie” na mityczny bunt dwulatka, niewyspanie czy inne opętanie przez szatana. Acha i jeszcze to – wyrzucasz ze słownika słowo „niegrzeczny”. Dlaczego? Dlatego, że konia z rzędem temu, kto precyzyjnie określi co to znaczy być „grzecznym” (a więc tym samym „niegrzecznym”) i kto zargumentuje po kiego grzyba dziecko ma być grzeczne. Ma być sobą i ma się rozwijać. O!

3. NIE KARZESZ. ALE TEŻ NIE NAGRADZASZ.

To dla mnie chyba jedna z trudniejszych zasad (mówię o nagradzaniu), jaką kieruje się nurt rodzicielstwa bliskości. Zakłada on, że kara i nagroda to nie są dobre metody wychowawcze, bo uzależniają aprobatę rodzica od poprawności wykonania przez dziecko polecenia. A mówiąc bardziej zrozumiale – dziecko kochamy i akceptujemy takim jakim jest ZAWSZE. Bez uzależniania tego o tego, czy zrobiło coś „dobrze” czy nie. Lepsze od kar czy nagród są zachęty i rozmawianie o konsekwencjach czynów. To zaś uczy podejmowania decyzji a więc także samodzielności, o którą zabiega tak wielu z nas, rodziców. A co ze stawianiem granic? Jest konieczne! Granice: tak. Ale też – miłość bezwarunkowa: tak.

4. BUDUJESZ RELACJE. NIE ŻĄDASZ POSŁUSZEŃSTWA. 

To się naturalnie wiąże z poprzednim. Relacja jest wymagająca. Wymaga czasu, uwagi i uważności. Nieraz – poświęcenia. Ale jest tego wszystkiego warta. Odpłaca się zrozumieniem, wdzięcznością, samodzielnością i szczęściem – czyli wszystkim tym, czego przecież chcemy uczyć nasze dzieci i co chcemy im zapewnić. Jak ją budować? Przede wszystkim przez słuchanie. Przez bycie razem tu i teraz. Przez podejmowanie wspólnych działań, zachęcanie do dzielenia się spostrzeżeniami. Wiem, brzmi jakbyśmy mówili o dorosłych osobach. Ale to tak trochę jest. Wiadomo, dziecko inaczej patrzy na świat bo brak mu naszego doświadczenia, ale to właśnie jego nic nie ogranicza, oprócz jego własnej wyobraźni. A z tej, jak wiemy, powstają najwspanialsze rzeczy na tym świecie. Pamiętajmy o tym!

5. NIE STOSUJESZ ZASTRASZANIA. NIE PORÓWNUJESZ. NIE ZAWSTYDZASZ.

Kiedy przyjrzeć się metodom wychowawczym naszych rodziców, to „sory”, ale z bólem można stwierdzić, że te właśnie wymienione przed chwilą cudeńka u nich królują: „Nie idź do piwnicy bo tam jest Pani i cię zabierze!” , „Ania tak ładnie zjadła zupkę, a ty tak ciapiesz tą łyżką!”, „Wstydź się – taki duży chłopiec a nadal sika w majtki!” – brzmi znajomo? A to tylko przedsmak tego, co fundowały nam przez lata głównie nasze mamy i babcie. Nie, żebyśmy nie wyszli przez to na ludzi, ale umówmy się, lepiej mieć więcej kasy na okazjonalny szoping niż kolejne wizyty u psychoanalityka po takim trudnym dzieciństwie. Dlatego rodzicielstwo bliskości mówi – zamiast zawstydzać czy poniżać, wyrażaj to, o co naprawdę ci chodzi: „Widzę, że nie zjadłeś warzyw. Martwię się o ciebie, bo kiedy nie jesz warzyw to często chorujesz”. Czy to przyniesie natychmiastowy efekt w postaci spałaszowania michy brokułów? Szczerze wątpię. Ale ziarnko zostanie zasiane. Dobre myśli przekazane. I będzie kiełkować.

6. ŚPISZ Z DZIECKIEM. I TO WAM WSZYSTKIM PASUJE.

Nic na siłę! Ta zasada wpisuje się także w nurt rodzicielstwa bliskości. Nie chodzi tylko o to by spać z dzieckiem. Chodzi o to, by robić to dlatego, że wszystkim Wam to odpowiada. Kiedy obydwoje, a raczej obytroje tego potrzebujecie – to śpijcie razem, nie obawiając się, że rozdziadujecie dziecko i, że nigdy z tego łóżka już wam nie wyjdzie. Wyjdzie. W swoim czasie. Ale wyjdzie pewne siebie, z poczuciem bezpieczeństwa, zadbane i zaopiekowane. A to wszak kwintesencja rodzicielstwa. Tego w stylu „bliskości”, jak i każdego innego.